sobota, 3 stycznia 2009

Spokojnie, nigdy w stresie

Elo przyjacielom
że zacznę ten rok tak skrajnie gimnazjalnie
Nie było na blogu życzeń świątecznych ani noworocznych, ale przecież i tak tego nikt nie czyta. A tym, którym chciałem czegoś życzyć, tym życzyłem.
Zawsze się życzy pieniędzy i zdrowia. Czasem niektórzy kolejność zmieniają. To chyba od wieku zależy.
Ale ja wam życzę czasu. Dla siebie. Dla bliskich. Dla głupot. Dużo czasu nigdy się nie znudzi.
Widzicie, jednak są życzenia...

Jak zapewne wiecie generalizowanie jest złe. Złe i głupie. Bardzo głupie. Ale przede wszystkim złe. A czyż nie na tym opierają się wszelkie podsumowania?
I właśnie i ja na nim się skupię, bo jakże mógłbym przejść obojętnie obok trendu sklasyfikowania wszelkiego co się da, jako "szały i hały" minionego roku. Żeby było ciekawiej podzielę je na kategorie! Haha, iście szampańska zabawa:

Sport
Ochy:
1. Lech Poznań
Smuda i piłkarze Kolejarza osiągnęli coś, co nie udało się żadnej polskiej drużynie od lat - będziemy mieć na wiosnę swój zespół w europejskich pucharach. Trafili na mocne Udinese, z którym to Smuda już w przeszłości dwa razy odpadał (jako trener Widzewa i Legii), ale wierzyć trzeba...
Grali ładnie, ofensywnie, z pomysłem, do końca (mecz z Austrią Wiedeń!). Tak jak chcieliśmy by grali.
2. Holandia
Pokazała na Euro przepiękny futbol, wyszła z grupy śmierci i choć przegrała z Rosją to pod wrażeniem ich gry był niemal każdy. Futbol na tak zawsze spoko.
3. Hiszpania
Zawsze stawiani w roli faworytów. Zawsze szybko odpadający. Tym razem mało kto dawał im szanse na medal, a oni pokazali na co ich stać i odnieśli wielki sukces. Sukces kosztem stylu, bo z Włochami zagrali po włosku, a że tak samo grali Włosi ;) to mecz był ultranudny. Ale złoto mają, a o stylu mało kto już pamięta.
(o stylu mało kto pamięta, ale Holandia jednak wyżej, hehe)
4. Rosja... a w zasadzie Hiddink
Przyjeżdża do Korei i ze skośnookimi cieniasami zdobywa medal. Przy ogromnej pomocy sędziów (mecze z Hiszpanią i Włochami... Polskę niestety rozjechali uczciwie) ale jednak. Przyjeżdża do Australii i z krajem, który nigdy nic nie osiągnął w futbolu wychodzi z grupy i odpada dopiero z późniejszymi mistrzami świata... w dość kontrowersyjnych okolicznościach zresztą. Przyjeżdża do Rosji, gdzie tworzy najmłodszą drużynę Euro i pokonuje fenomenalnie grającą Holandię. Woow, brawo.
5. Christiano Ronaldo.
Mimo wszystko. Można mówić, że zawodzi w ważnych meczach, że się przewraca, że płacze, że wykupuje cały zasób żelu w Manchesterze, ale gra niesamowicie.
Z Niemcami nie wspiął się na wyżyny. Portugalia po tym meczu odpadła, ale zawiódł cały zespół. No bo jeśli drużyna z rzekomo najlepszymi skrzydłowymi na świecie nie potrafi celnie podać w pole karne, no to sorry. Ale już MU wygrał Ligę Mistrzów, a 60% (nie pytajcie jak to wyliczyłem, potworne wzory) zasługi w tym Krystyny. Gole z wolnych, kombinacyjne rozegrania, szalone rajdy, asysty z pięty, no-look passy, i te wszystkie sztuczki, z przeplatankami na czele, których nie szczędzi kibicom... żyć nie umierać, najlepszy piłkarz na świecie, mówta co chceta. Przynajmniej na tę chwilę.
6. Del Piero
Piłkarz stary. Piłkarz jak wino. Piłkarz przeżywający trzecią młodość. Pod koniec roku strzelał z rzutów wolnych gola za golem jak głupi, zaliczył też mnóstwo asyst. Rewelacja. To głównie dzięki jego grze Juve już rok po awansie do Serie A wróciło do Ligi Mistrzów. Niesamowitość.
Fochy:
1. Polska na Euro
Bez komentarza. Niech się Leo dalej obraża na Jelenia, Wichniarka i Brożka (dopiero w końcówce roku przeprosił się z tym ostatnim) to na pewno będzie dobrze. Niech dalej promuje Zahorskiego...
2. PZPN
jak można było wybrać Latę na prezesa? Ech... Długo się nic nie zmieni.
3. Igrzyska Olimpijskie w Pekinie
Śmiech na sali. I nie chodzi mi nawet o postawę naszych sportowców (choć poniekąd też) ani wszędobylską cenzurę i walkę z walczącymi, a o grę fair (prawie sami Chińczycy w komisjach antydopingowych) i ducha rywalizacji (zamienienie na telebimie tablicy z wynikami na kolorowe tańczące maskotki olimpiady podczas strzałów oddawanych przez Koreańczyków w finale łuczniczym przeciw Chińczykom)
4. Howard Webb - uniwersalny pojeb, no. I nie chodzi o to, że przez niego nie wygraliśmy, bo po prawdzie nie wiem, czy chociaż na ten jeden punkt zasłużyliśmy, ale o to, że tylko pojeb by to gwizdnął. I gwizdnął... Zresztą później jeszcze cuda wyczyniał w lidze angielskiej.
5. Donadoni
Jak z drużyny mistrzów świata, grającej ofensywnie, z pomysłem, można w dwa lata zrobić zespół grający bezmyślnie schematem "wrzutki na Toniego z każdej pozycji" (który w dodatku był bez formy) a najlepszą obronę na świecie zamienić w sito? Bieda
6. Holandia
grali przepięknie... a nie wygrali
7. Widzew
Za to co zarząd i piłkarze zrobili swoim kibicom. Widzewowi do utrzymania się w ekstraklasie zabrakło lepszego bilansu bramek. Przegrali ultraważne mecze z Zagłębiem Sosnowiec i z Polonią Bytom (którą prowadził poprzednik Zuba, Probierz). Ale nie można było wcześniej Zuba wywalić (jak radzili kibice)... I tylko fuksem Widzew nie wylądował w trzeciej lidze, karę (przynajmniej póki co) ma darowaną... w przeciwieństwie do kilku innych drużyn - ot, Polska.
No ale w głębi serca przecież cieszę się, bo to mój klub ;)
Teraz tylko wrócić szybko do Ekstraklasy, a potem puchary...


Muzyka
Że zawężę do polskiego rapu, pozwolicie
Ochy:
1. Afro Kolektyw
Zawsze ich lubiłem, ale że wydadzą płytę tak fenomenalną zarówno tekstowo, jak i muzycznie (żywe instrumenty!) nie podejrzewałem
"przyjdę jak najlepsza riposta. godzinę po czasie"
Kawałki "Ostateczne rozwiązanie naszej kwestii", "Mężczyźni są odrażająco brudni i źli", "99907" czy "Mozart pisał bez skreśleń" sprawiają, że dla mnie ta płyta to zdecydowany numer jeden minionego roku
2. Jimson i jego Gorączka w Parku Igieł

Tak klimatycznej produkcji jeszcze nie było (no, może "Noc" Gresa mogłaby powalczyć)
"Eenie-meenie-miney-moe", "Umrę młodo" czy "Malorie" - no przecież to jest czołówka tego, co kiedykolwiek wyszło :O



3. NIGDY nie myślałem, że to napiszę, ale... Fisz

"polski rap zaczął mi zwisać w czasach kiedy jeszcze rozumiałem Fisza" leciało na pierwszym 247
A tu proszę, właśnie pod względem tekstowym płyta bardzo dobra. Emade też fajne bity dał, choć raczej ciężko by mi było tego słuchać w kółko


4. Smarki Smark

Pozornie zaskakująca nominacja, w końcu nic nie wydał. Pozornie. Ale wyszedł promomix (czy jakkolwiek to nazwać) "To jest cięte" Brudnych Serc, kawałek Młoda Foka na Junoumi i dał fajną zwrotkę u Piha, a Łonę to w zasadzie zjadł w jego własnym kawałku. Łonę!
5. Łona - EP"Insert"
Mimo, że krócej, to na pewno lepiej niż na Absurdzie. Bity też dużo lepsze. Tytułowy"Insert" - mistrzostwo (teledysk też z pomysłem), a w "Nie zostało nic" Łona powrócił do humoru, który tak cechował jego pierwsze płyty. To dobrze wróży na przyszłość.
6. Tymon i Zeus
Wielki powrót na początku 2008 i wielki debiut (solowy, legalny) na końcu 2008
Dwie bardzo dobre płyty, wnoszące nieco świeżości na scenę, utrzymane we własnych, charakterystycznych klimatach
7. Pih
Tu mam mieszane uczucia - nie przepadam za Pihem, wkurza mnie jego głos (a na tej płycie momentami bardziej niż kiedyś), na krążku znalazło się kilka kawałków wyraźnie słabszych, część utworów to dania odgrzewane... no ale patrząc obiektywnie to jednak dobra jest ta płyta, no. Daleko mi do tej rzeszy psychofanów krzyczących "płyta roku", ale zaskoczenie raczej na plus, bo myślałem, że będzie kicha.
8. Molesta, TPWC
Spodziewałem się, że te płyty (zwłaszcza TPWC) będą dużo gorsze, a tu całkiem całkiem. Gdyby jeszcze Pono dórównywał Sokołowi... Natomiast Molesty warto posłuchać chociażby dla kawałka Pelsona "Czasem"
Fochy:
1. DJ Decks
Na początku należy zadać sobie pytanie, czy płyta, na której gościnnie udziela się większość czołówki legalnej sceny w Polsce, może być beznadziejna. Potem zapytać jak bardzo. Odpowiedź to: uuuuuuu.
2. Fokus, Eldo i Tede
Trzy dinozaury rapu znad Wisły. Wydawało się, że będzie dobrze. Tymczasem Smok zaczął samplować techno wydając asłuchalną płytę a produkcja Tedego, poza singlem może, to średniawka aż do bólu. Eldo nieco lepiej od tej dwójki, ale m-o-n-o-t-o-n-n-i-e i nawet wybijający się utwór "Nie pytaj o nią" nie ratuje tej płyty.
3. 247
Niektórzy wymieniają tę produkcję jako płytę roku. Nie jestem w stanie im pomóc...
4. Lilu
Lista gości była powalająca: Wankej, Smark, Łona, Finker i Reno... a wyszło jak wyszło.
Reno jakoś tak nijako poleciał, Smark do dupy temat dostał (dosłownie), Łona bit zupełnie nie pod siebie (choć tekstowo świetnie, jak to Łona), Finker w ogóle klapa. Chyba najlepiej na tym tle wypadł Wankz. Więc rozczarowanie, ale o dziwo tylko pod względem stricte rapowym, bo solowe kawałki Lilu naprawdę dają radę.
5. Gural
Teraz to już sam nie wiem. Strasznie mnie ta płyta rozczarowała na początku - zawsze lubiłem styl DonGURALesko i liczyłem na bombę. A to nie wybuchło...
Ale po prawdzie technicznie nadal DGE ciężko coś zarzucić, wiele kawałków buja, bity w większości dobre... tylko gdyby merytorycznie było lepiej...

POLITYKA
jakoś tak nie śledziłem... albo śledziłem i zapomniałem.
Ochy:
1. jakoś tak nie śledziłem
2. chyba generalnie było spokojniej
Fochy:
1. nie było cudu gospodarczego
2. za to był kryzys gospodarczy- majątek Abramowicza stopniał z 17 do 3 miliardów przez to. W każdym razie tak wyliczyły brukowce. Tak czy siak współczujcie!
3. no i nadal więcej paradoksów i koksu niż w świecie boksu

U MNIE :P
Ochy:
1. ? ;]
no dobra, przeżyłem starcie z samochodem
Fochy:
1. starcie z samochodem
2. beznadziejne wakacje
3. akcja z PKMami, przez co mam przerąbaną najbliższą sesję
666. sylwester w domu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz