wtorek, 27 stycznia 2009

Szybki Szmal

Raczej nie należę do kibiców-sezonowców, to znaczy fanów Formuły 1, siatkówki, skoków narciarskich i piłki ręcznej, którzy to jarają się tymi dyscyplinami bo akurat zobaczyli na ekranie Polaka. Nie piętnuję tego - takie fale zachwytu nad tymczasowymi (przeważnie) sukcesami naszych rodaków mają oprócz drażniącego faktu spotykania od czasu do czasu wszystkowiedzących oszołomów, którzy jeszcze pół roku temu nie potrafili wymienić trzech nazwisk z czołówki danej dyscypliny, także pozytywne aspekty - propagują daną konkurencję sportową (często wcześniej dla ogółu dość tajemniczą), poszerzają zainteresowania, dostarczają dodatkowych emocji, no i aż kipi z nich patriotyzm.
Z tym, że jak już napisałem, ludzie popadać lubią w przesadę. Irytujące.
Nazywajcie mnie więc ignorantem, ale przed meczem z Niemcami nie miałem pojęcia, że nasi szczypiorniści w ogóle gdzieś w coś grają. Po opisach znajomych na gg łatwo było zorientować się, że nasi zachodni sąsiedzi znów spuścili nam lanie. Potem jakiś tam mecz z Danią, obok którego też przeszedłem mimochodem, a w którym nasi wreszcie pokazali klasę. No i w końcu mecz z Serbią.
O tym spotkaniu też dowiedziałem się przypadkiem, ale uznałem, że wszystko lepsze od elektrotechniki i temu podobnej zgrai.
Odpalam więc elektroodbirnik fal telewizyjnych a tu rach ciach bach trach - i Polska po chwili prowadzi dziesięcioma punktami. Do przerwy 21:7. Masakracja Serbii! Niemalże ją podbiliśmy.
Tylko, że dość głupio by to na mapie wyglądało... choć z drugiej strony jeśli Rosja może.
Piłka ręczna ma rzeczywiście w sobie to coś, co sprawia, że w miarę fajnie się ją ogląda. Spotkania nie trwają za długo, są niesamowicie dynamiczne a te wygibasy, które piłkarze wykonują w locie... bullet-time! Do tego cuda, które wyprawiał nasz bramkarz - Sławomir Szmal... klękajcie narody. To, że zalicza asysty to jedno, ale że sam prawie strzelił gola w tym meczu, a w spotkaniu z Danią ponoć mu się nawet udało - bajka.
Tak to już jest - jak idzie to idzie. Naszym wychodziło absolutnie wszystko - od finezyjnych lobików nad serbskim golkiperem poczynając na innych motywach z serii "ośmiesz rywala" kończąc, zaś Serbowie marnowali seryjnie nawet najpewniejsze okazje jeden na jeden.
W drugiej połowie Polacy usatysfakcjonowani wysokim prowadzeniem nieco siedli a nasz trener zaczął eksperymentować, toteż niedziwne, że Serbowie coś tam próbowali zmontować i nawet im czasem to wychodziło. Faktem jest jednak, że wszystko i tak cały czas było pod kontrolą.
Jedyne co mnie w tym sporcie odrzuca to przepychanki w okolicy pola karnego - tyle złośliwych fauli, szturchnięć, popchnięć i uderzeń, ale także symulacji, to nie ma nawet przy wykonywaniu rzutów rożnych w piłce nożnej. No ale jakoś obrońcy muszą powstrzymać tych szybujących egzekutorów, życie... ;)
Najważniejsze, że Polska mistrzem Polski!

2 komentarze:

  1. najwazniejsze, ze sie uczymy.
    niczego, ale zawsze.
    sorv

    OdpowiedzUsuń
  2. no, już dawno tak dobrych faz nie było jak dziś na poli...

    OdpowiedzUsuń