środa, 23 lipca 2008

Taki punkt "znam wszystkich tu"

„Znam tu każdy śmietnik, każdy przystanek
twarze wciąż te same,
każdy kamień, każde skrzyżowanie (...)
W dżungli z betonu znam każdy konar
i tak jak inni często nie doceniam tego co mam”

Mały Esz Esz - Liczę do 3

Uniwersytet Łódzki. Wydział Fizyki. Schody. Po godzinach.
To tutaj nieraz topiło się flotę... w alkoholu. W Warkach, Tyskich, Lechach, Kujawskich, Gubernijosach, Perłach, Dawnych, Miodowych, Smokach, Bosmanach i czort wie w czym jeszcze. A dawniej do tego dochodziły Komandosy, Ambasadory i tańsze szampany. To tu, na schodach jadło się zamawiane pizze.
Siedziano w największe upały, w najgorsze ulewy, w najokrutniejsze śnieżyce.
To tu planowano przyszłość - powstawały najgłupsze plany wakacyjne, plany na weekend, plany na zaraz. Plany na studia, taktyki na maturę a później też na kolejne sesje.
To tu po każdej imprezie przypominano sobie przeszłość.
To te schody nasłuchały się o książkach, komputerach, filmach, polityce, wykładowcach, samochodach, piłce nożnej, bukmacherce.
Tu się kończyły mecze na łodziance. Tu się zaczynały imprezy w klubach.
Tu walczono kijami, drewnianymi mieczami, na pięści, nunczakiem, czy strzelano z wiatrówki.
W niewielu miejscach Łodzi wymieniono w ostatnich latach tyle złośliwych uwag, dowcipów, komentarzy co tu. Wyśmiewano białe buty, spodnie moro, hawajskie koszule, bluzy z hebrajskimi napisami a nawet jedno futro. Śmiano się z fryzur, zarostu, plecaków czy kłódek na łańcuchach noszonych na szyi. Naturalnie nikt się nie obrażał, bo jesteśmy zgrani jak stare winyle. A ile osób obgadano, a ile plotek powstało...
Wszystkie budynki wokół są pięknie odnowione, tylko Fizyka wygląda jak siódme nieszczęście. Odpadający tynk, powyginane blachy, napisy na murach (swoją drogą ciekawe kiedy powstają... pewnie rano gdy śpimy). I chyba właśnie to piękno ukryte tak głęboko, że aż niemożliwe do odnalezienia na pierwszy, czy nawet drugi, rzut oka chwyciło nas za nasze robaczywe serca.
W literaturze i kinie istnieje popularny schemat – autor przedstawia miejsce niezwykle dla bohaterów ważne, osadza tam choćby część akcji i siłą rzeczy czytelnik (widz) również emocjonalnie przywiązuje się do danego miejsca. Vide Winterfell u Martina, Świątynia Występnego Wartownika u Lyncha, czy na swój sposób Odprysk Księżyca u Eriksona.
A potem autor zsyła na takie miejsce kataklizm, co jest zalążkiem dalszej akcji, pretekstem do zemsty na gnidach, które dopuściły się dewastacji, czy końcem pewnego etapu w losach bohaterów i symbolem zachodzącej w nich przemiany.
Tak czy siak my Fizyki nie oddamy żadnemu narratorowi z przerośniętą ambicją.

popisano
reprezentant Lordów Fizyki alias Ekipy ze Schodów (to drugie już nie brzmi tak dumnie)

1 komentarz: