"(...) ale będzie dobrze - szanse mamy ciągle niezłe"
Łona - Rozmowa
Lipcowe popołudnie, po praktykach. Misja: przedostać się z 'Teofilów Przemysłowy" na stację "Fizyka". Po drodze market hrabiego von Grubbego - wiadomka. Jak zwykle dałem się nabrać wojtowiczowej przesadzonej pewności siebie, że wie którym autobusem jechać, nieważne. Zresztą teraz niczym nie dojedziesz nigdzie - kolejne wakacje i znów poczciwe miasto rozkopane, że żyć się odechciewa.
Ba, nawet Fizykę ogarnął szał remontu i Nasze Schody, choć z pewnością wkrótce będą piękne jak smocza królowa, natenczas są gruzowiskiem.
Tak więc pobliski murek, ławeczka, cisza i zieleń wokół, przyjemny wietrzyk, słoneczko, chmielowy eliksir i refleksja, że to właśnie ten klimat przesiąknięty na wskroś luzem z tych wszystkich wyjazdów nad morze (tych, które były i tych, które będą).
To znaczy gdyby nie te praktyki... i brak morza ;)
Krótko mówiąc - czas dobry jak krucjata...
Teraz pointa: wakacje na prezydenta
sobota, 11 lipca 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz