sobota, 22 listopada 2008

Ten mecz to dar losu, ten mecz wyłonić może herosów

Za oknami biało, ale dziś uwaga piłkarskiego świata skupia się na innym oknie - tym, które pokaże zieleń. Tym, które pokaże pasy - na przemian czarne, niebieskie, czarne, białe. Tym, które pokaże Derby Italii - najważniejszy mecz we Włoszech. Tak, to dziś jest ten dzień, kiedy w moim domu zapanuje święta wojna - ja, Interowiec, vs. ojciec i brat - Juventusiaki...
Juventus powrócił w poprzednim sezonie z zesłania do Serie B, i od razu był w stanie wywalczyć miejsce na podium. Inter natomiast broni mistrzostwa, które zdobył trzeci raz z rzędu.
W tym sezonie Inter zaczął z wysokiego C, pokonując po świetnym meczu o superpuchar Włoch Romę. Jednak po kilku kolejnych spotkaniach Nerrazurrich dopadła zadyszka i nie potrafili sobie poradzić z kilkoma drużynami z dolnych rejonów tabeli a także pogubili punkty w Lidze Mistrzów. Zupełnie inaczej wygląda ten sezon z perspektywy turyńczyków. Trapiony przez kontuzje Juve spisywał się znacznie poniżej oczekiwań, a gdy w czterech kolejnych meczach wywalczył tylko 2 punkty, głośno mówiło się o zwolnieniu Renieriego. Nota bene jako jego następcę prasa wymieniała Manciniego - człowieka, który poprowadził Inter do kolejnych trzech mistrzostw w ostatnich latach. Ostatnim meczem szansy dla Ranieriego miały być derby z Torino i mecz u siebie z Realem w Lidze Mistrzów. Zdzięsiotkowany Juventus (brak Trezegueta, Camoranesiego, Buffona, Zanettiego) nie dość, że wygrał oba te mecze, to jeszcze pokonał Real w Madrycie.
Architektem owych sukcesów w drużynie Starej Damy jest bez wątpienia Alex Del Piero, przeżywający swoją nie drugą, ale chyba już z piątą młodość. I tak, jak niedawno można było mieć wątpliwości, czy rzuty wolne najlepiej na świecie bije Ronaldinho, Ronaldo, Pirlo, Del Piero czy Jouninho, tak ostatnimi występami Alex dał jednoznaczną odpowiedź. W tym sezonie strzela jak na zawołanie, głównie z wolnych właśnie. Ma już 249 strzelonych bramek w Juventusie! Jubileuszowego gola mógł zdobyć już w meczu z Chievo egzekwując karnego, ale oddał go Iaquincie. W wygranym 4:0 spotkaniu z Genoą dwa razy asystował, wszystko wskazuje więc na to, że tę przyjemność zostawia sobie na Inter właśnie...
Mecz ten jest właśnie między innymi reklamowany jako pojedynek Del Piera z Ibrahimoviem (najwięcej zarabiający piłkarz na Półwyspie Apenińskim) - dwóch wybitnych napastników, niedawno jeszcze partnerów w ataku Juve. Szwed ponadto znalazł się w wytypowanej przez prestiżowy magazyn France Football trydziestce piłkarzy, wśród których jeden otrzyma Złotą Piłkę - nagrodę dla najlepszego gracza w 2008 roku. Czemu nie ma na tej liście Del Piera, wielu nie potrafi zrozumieć...
Oczywiście mecz ma też sporo podtekstów - skazany za obsadzanie swoich meczów przychylnymi sędziami Juve (skazany za poszlaki, nie dowody, warto dodać - kibice Milanu do dziś śmieją się z całego procesu: ich klub, również zamieszany w całą aferę, nie dość, że uniknął degradacji, to mogł grać w rozgrywkach Ligi Mistrzów, które potem wygrał) musiał rok spędzić na wygnaniu w Serie B, a tytuł za tamten sezon przypadł właśnie Interowi. Del Piero i koledzy na pewno będą chcieli dziś wieczorem niejedno udowodnić kibicom we Włoszech.
Kolejny rodzynek w dzisiejszej rywalizacji to pojedynek na linii Mourinho - Ranieri. Przed laty Portugalczyk zastąpił Ranieriego na stanowisku szkoleniowca Chelsea i delikatnie mówiąc obaj panowie nie za bardzo za sobą przepadają, czego dwowodem może być prowadzana między nimi za pomocą mediów słowna wojna. Ale prawdziwego zwycięzcę poznamy już dziś.
Co do składów - Juventus nadal ma problemy kadrowe - na pewno nie zagrają Trezeguet, Buffon, Salihamidzic i Zanetti. Trezegueta świetnie zastępuje w tym sezonie sprowadzony z Palermo Brazylijczyk Amauri, ale najbardziej odczuwalny będzie brak Buffona. W miejscu jednego z najlepszych, jeśli nie najlepszego golkipera na świecie wystąpi Manninger, któremu, choć jest bez wątpienia zdolny, wciąz brakuje wiele do poziomu starszego kolegi. Kibice Juve muszą więc wierzyć, że obrona ich klubu, kierowana przez największe odkrycie włoskiej piłki w tym sezonie, Chielliniego, nie dopuści do zbyt wielu akcji rywali.
W bramce Interu wystąpi natomiast najrówniej grający w ostatnich sezonach piłkarz tego klubu - Brazylijczyk Julio Cesar. I to w nim kibice mediolańskiego zespołu pokładają wielkie nadzieje, bowiem jak pokazało już kilka tegorcznych spotkań, dręczona kontuzjami obrona Interu często sama prowokuje groźne sytuacje we własnym polu karnym.
Kto wystąpi w środku pomocy Interu ciężko dokładnie przewidzieć, być może Cambiasso z Muntarim, a może Vieira. Za to w Juve parę na środku najprawdopodobniej będę tworzyć Tiago (który chyba wreszcie przekonał do siebie kibiców) i niezawodny Sissoko.
W obu zespołach najmocniejszą formacją jest bez wątpienia atak - Del Piero z Amaurim i w odwodzie Iaquinta po stronie Starej Damy. W Interze po raz kolejny nie zagra Adriano, który wciąż odbywa karę za zabawowe ciągoty i musi cierpliwie czekać na odzyskanie zaufania Mourinho. Partnerem pewniaka Ibrahimovica będzie więc ktoś z trójki Cruz, Balotelli i Obinna. Dwaj ostatni są chyba jednak jeszcze za mało doświadczeni na tak prestiżowy mecz, a Cruz już nie raz udowodnił (również w tym sezonie), że potrafi strzelać ważne gole. A Juventusovi strzela niemal zawsze gdy przeciwko niemu występuje.
Ostatnia formacja, na papierze niemal równie mocna w obu drużynach jak atak, skrzydła. W Interze grają na tej pozycji Stankovic, kontuzjowany obecnie Figo, Zanetti i przede wszystki kupieni za wielkie pieniądze przed tym sezonem Mancini z Romy i Quaresma z Porto. W dwóch ostatnich pokładane były wielkie nadzieje, obaj mieli przebłyski gry na najwyższym poziomie, jednak w decydujących momentach nie potrafią pociągnąć mediolańskiego zespołu do zwycięstwa. Dziś mają okazję udowodnić, że zainwestowanie w nich było strzałem w dziesiątkę.
Nieco mniejsza konkurencja na tych pozycjach jest w Juventusie. Na lewym skrzydle gra, rozgrywający wbrew przedsezonowym obawom, świetną rundę doświadczony Nedved, a na prawym fenomenalny Camoranesi. To ta dwójka będzie odpowiedzialna dziś za napędzanie akcji turyńskiego motoru.
Kto wygra? Oby lepszy! I niech mecz będzie równie emocjonujący jak zazwyczaj to bywało w przeszłości...

==============================
parę słów o meczu po meczu

Zgodnie z przewidywaniami San Siro wypełnione było tego wieczoru po brzegi. Ale nie obyło się bez niespodzianek... personalnych. W składzie Interu zabrakło skrzydłowych Quaresmy i Manciniego, natomiast od pierwszej minuty zagrał powracający po przerwie Adriano. W Juventusie z kolei od początku wystąpił mlodziutki Marchionni, dopiero w drugiej połowie zmieniony przez Camoranesiego. Oto jak prezentowały się składy:
Inter: Julio Cesar - Maicon, Materazzi, Samuel, Maxwell - Zanetti, Cambiasso, Muntari (Vieira 90), Stankovic (Burdisso 85) - Ibrahimovic, Adriano (Cruz 83).
Juventus: Manninger; Grygera, Legrottaglie, Chiellini, Molinaro; Marchionni (Camoranesi 70), Sissoko, Tiago (Marchisio 4), Nedved; Del Piero, Amauri (Iaquinta 77)
Mourinho obrał na ten mecz dość zaskakującą taktykę - zrezygnował z typowych skrzydłowych, a do wysokich napastników miały tafiać długie piłki podawane z własnej połowy. Z kolei defensywa Juventusu ustawiona była bardzo wysoko i co chwila napastnicy Interu łapani byli w pułapkę ofsajdową. Kilkukrotnie jednak linia obrony Starej Damy popelniła błędy, po których między innymi Ibrahimović stworzył groźne okazje. Szwed miał w tym meczu dwie sytuacje sam na sam z bramkarzem, których nie wykorzystał. Znacznie obniża to notę z jego występu, ale mimo to był chyba najlepszym piłkarzen tego dnia na boisku. Drugim wyróżniającym się graczem w szeregach Interu był Stankovic, bardzo starał się również Adriano. W Juventusie ciężko kogoś wyróżnić, choć przyznać trzeba, że defensywa, mimo paru błędów grała (jak na włoską drużynę przystało) bardzo solidnie. W ofensywie największe zagrożenie stwarzali Nedved i Del Piero, który jednak tego wieczoru nie błyszczał tak, jak do tego przyzwyczaił kibiców. Nie miał również ani jednej okazji do uderzenia z rzutu wolnego, mimo, że momentami mecz był ostry.
Najbardziej doświadczył tego Tiago, który już w drugiej minucie doznał kontuzji i musiał zostać zmieniony przez młodziutkiego Marchisio.
Jedyna bramka padła w 72-giej minucie spotkania. Ibrahimovic znalazł się w polu karnym i oddał strzał, jednak trafił nieczysto w futbolówkę i ta nie leciała w światlo bramki, trafiła jednak wprost pod nogi Muntariego, który z najbliższej odległości wpakował ją do siatki. Inna sprawa, że Manninger skupił się bardziej niż na obronie na dyskusjach z arbitrem a propos spalonego (którego nie było). Czy gdyby na miejscu austriackiego bramakrza zagrał zdrowy Buffon gol by nie padł ciężko powiedzieć...
Podsumowując - mecz walki, ale nie brutalny; prowadzony w dość szybkim tempie, z niewielką ilością okazji bramkowych, tylko z jednym golem. Na pewno nie był to mecz jednego piłkarza, na pewno był wyrównany i na pewno sędzia nie popełnił żadnych rażących błędów. Czy był to arcymecz? Cóż, w historii pojedynków Interu z Juventusem słabe mecze się nie zdarzają - i ten taki nie był, ale od piłkarzy pokroju Adriano czy Del Piera można oczekiwać, że stowrzą wspaniałe widowisko, emocjonujące widza od pierwszego aż do ostatniego gwizdka sędziego. Tym razem zabrakło troche magii, może wiosną...

podpisano
Nadworny Amator-Redaktor

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz