środa, 19 listopada 2008

Tracę grunt pod nogami, pierwszy punkt dla nich...

"Kiedy egzystencja męczy a świat problemy piętrzy
nic nie ulepszysz, trzeba to pieprzyć.
Lecz ty boisz się wyjść z domu w strachu o zdrowie.
Zamiast pieprzyć cały świat porozmawiaj z psychologiem."

O.S.T.R. - Ja to P!

W życiu piękne są tylko chwile. Cała reszta na serio...
Już od początku dnia pieprzyło się wszystko co pieprzyć się mogło, prawa Murphy'ego działają prężnie.
Z samego rana szalony pęd przez miasto (w skandalicznie niskiej temperaturze) na zajęcia, na które w sumie okazało się, że nie musiałem się fatygować. Potem laborka z elektry - podłączyliśmy cały układ, ale nie działał (100% wina cholernych kabli albo amperomierza albo odbiornika, nie nasza... ale sorry gregory, będziemy musieli odrobić ćwiczenie - orzekła mentorka.
Potem szalony bieg między dwoma przystankami za autobusem, który dosłownie uciekł sprzed nosa. Nie trzeba było długo czekać na kolejne rewelacje utrzymane w tym samym optymistycznym tonie - polecony list. Prawdopodobnie mandat od teksańskich strażników; i info, że najwyraźniej operacja "wojsko zawodowe" została przesunięta w czasie. Co oznacza, że moje wakacje... hm, jakie wakacje? 4 tygodnie praktyk + 6 tygodni "ochotniczej" zabawy na murawie poligonu z kolegami z plutonu w oddział Gromu... to daje razem 10 tygodni. A zakładając, że wakacje mają (no dobra, abstrakcyjne założenie, że nie będzie kampanii wrześniowej - podobno jest to możliwe... tak w każdym razie podają baśnie) 10 - 12 tygodni (zależy od poczucia humoru rektora) no to się nawypoczywam za wszystkie czasy.
Prawdopodobnie na dobitkę, tuż przed północą zaczął padać śnieg. Chyba taki symbol, że dzień się kończy tak samo złowieszczo, jak się zaczął... z tym, że cały czas pada, więc to raczej nie koniec przygód.
Ale nie chmurz się, optymistuj!

podpisano
Trzeźwy i Wnerwiony

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz