poniedziałek, 3 listopada 2008

Plan na życie: Pan Marzyciel

„Też bym chciał codziennie z żoną jeść śniadania, lecz jak chcesz rozśmieszyć Boga powiedz mu o swoich planach”
Pezet – Czerdzieści procent

„Opanowanie i spokój, wciąż czekam gdzieś z boku.
Czekam na swoje pięć minut, wiem, że to się stanie,
póki co codzienność, a reszta tylko w planie”

CEbk – Miejski Klasyk

Follow-up’owo się zrobi. Ostatnio powiedziałem, że moim jedynym planem jest brak planów. Chyba kłamałem. Dobrze byłoby w tym momencie rozróżnić plany i pobożne życzenia – te drugie zawarłem w poście z szóstego października. Gdyby chociaż spełniło się jedno z tej trójki Rena – księżniczka albo martwi królowie (zabawne, że jak drugie to i pierwsze a jak pierwsze to na pewno nie drugie ^^) albo... jednak w sumie dwójki. Bo skołowanie królewskiego jeszcze leży w mej mocy póki co. Ale to by się wiązało z „fajnie byłoby się zakochać, kurwa mać”, cytując Labela. On też miał plany - na tej samej EP nawinął „to projektu przedsmak, zapraszam”, gdzie kluczowe było „przed”, bo już dwa lata minęły a projektu wciąż nie widać. Idzie mu z planowaniem niemalże tak dobrze jak mi. Samo zakochiwanie się jest jeszcze technicznie łatwe, ale „jestem nieśmiały i to jest mój jedyny wstyd”, jak to mówił Król Kundli, ha ha hahaha ha. Jest jeszcze druga opcja (nie, podryw na hip-hopowca to cały czas ta opcja z księżniczką) a mianowicie "ten basen i koks". „Zróbmy ten hajs, zróbmy ten hajs!”. Krzyknąć WPADAM TU PO HAJS, NIE PO DROBNE i jak kraść, to miliony... No właśnie, jakby wszystkie plany wypalały, pisałbym teraz magisterkę na architekturze, jeździł codziennie na uczelnię samochodem i Bóg wie co jeszcze. Strach się bać. A tymczasem jestem w dupie świata... Rozwój? Nie pomoże mi minister wsi. Zmienić życie? A co, nie jest fajnie? (Parafrazując Eisa, joł) Generalnie to chyba nie jest najgorzej, tylko od czasu do czasu lubię coś spektakularnie spierdolić. Suma sumarum to się cieszę z tej architektury, bo mi się totalnie w ciągu następnego roku odwidziała. Co mechaniczny to mechaniczny – chociażby dla obcowania z ludźmi z katedry PKMów warto było się tu wbić :D Czasem jednak kusi mnie by pieprznąć to wszystko w kąt i iść na jakieś kulturoznawstwo, historię sztuki, czy chociaż zwykłą historię - to są dopiero ciekawe kierunki. Ale przeważnie wtedy po prostu przestaję pić i idę spać. Zmarnowałem na tej polibudzie już ponad cztery lata, tak łatwo się mnie nie pozbędą. Choć rzucają kłody pod nogi niemalże z każdej pozycji – o dziwo nawet w studium języków obcych i w bibliotece nie jest już tak sielankowo. Obfity offtop poleciał. „Pamiętasz? Mieliśmy w sercach sny o szansach, mieliśmy nie przespać ich”. Jakie plany na najbliższe czasy? Nie wiem, bo sformułowanie „najbliższe czasy” jest zajebiście nieprecyzyjne. Rozpocząłem kurs na prawko to pewnie w końcu je otrzymam – jak nie za drugim razem to za dwudziestym drugim. Wrócę pomieszkiwać do śródmieścia, zgarnę inżyniera, kiedyś magistra i pomacham do tej księżniczki na różowej klaczy. Może mnie nie stratuje...


Jak najlepiej skończyć taki oto durny post pisany w stanie pomroczności jasnej? Najlepiej podsumowaniem całej tej instytucji zwanej blogiem. Dobrze zrobiła to nonsensopedia:

Blogusługa udostępniana dla dzieci i ludzi w jakimś stopniu niedostępnych psychicznie. Znamy wiele serwisów, które udostępniają właśnie takie usługi. Blogi są popularne, bo są za darmo; każda chora lub ułomna dziewczyna, która ma internet, musi posiadać bloga; każdy fan High School Musical, Radiostacji Roscoe, Tokio Hotel, Mody na sukces, Dody, Od przedszkola do Opola musi, ale to musi mieć bloga.

Ostatnie zdanie w sumie słabe, ale sformułowanie „niedostępny psychicznie” na swój pokrętny sposób mnie urzekło.


podpisano Napity i Szczery

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz