wtorek, 5 maja 2009

Ten uścisk dłoni był bezcenny. Choć wolałbym, żeby był cenny

- niejedna sarna o tym coś wie
- ale takich saren jest coraz mniej, więc może należałoby powiedzieć jedna sarna?
- jedna jest dość nieprecyzyjne, bowiem rodzi się pytanie, która jedna?
- niejedna tym bardziej, bo rodzi się pytanie, która jedna nie...

Autor dialogu - Życie

Wyciągnięcie meczu z Giovannim na 3:2 w ping-ponga ze stanu 0:2 przy (niemałej) pomocy Dzikiej Mgły - bezcenne
Usłyszenie wypowiedzianych z przekonaniem słów Świeżaka (opatulonego w dwa koce, leżącego na trawniku w pobliżu grilla a nieco dalej monopolowego i pizzerii) "Myślę, że mógłbym tu przetrwać. Nie ma problemu" - bezcenne (tym bardziej, że jego ton wskazywał, iż znajduje się w sercu najdzikszej dżungli)
Mina prowadzącego, po pokazaniu mu przykładów (w książce dość poważanej w półświatku konstruktorów) potwierdzających mą tezę , gdy nieco zmieszany stwierdził "dla mnie to są jakieś dzikie rysunki" - bezcenne
Dialogi z Giovannim w tramwaju o zwyczajach wikingów i wymiarowaniu saren ;) podczas gdy z dezaprobatą (ale też i pewnym zainteresowaniem) gapi się na nas połowa mpk-userów - bezcenne

I retrospekcja na koniec:
dawno dawno temu, jakiś miesiąc mniej więcej, pyta się nas znajomy wiking podczas nocnego wczesnowiosennego tournee po ŚRD:
"Znacie kogoś z Norwegii?"
"Tylko wodza Norwegów" wyjaśnił pospiesznie Hała
Wiking przez resztę wieczoru pozostał nostalgicznie wręcz zamyślony
(a typowa dla jego szczepu agresja mogłaby by się okazać pomocna w kontaktach z teksańskimi strażnikami spisującymi nas tamtej nocy), gdy tymczasem nasza dwójka odgadywała jego mroczne przygody. Wnioskiem wysnutym zręcznie ze sposobu bycia wikinga było zrozumienie, jakiej niezręczności słownej żeśmy się dopuścili. A konkretnie Tytan Niezręczności Słownych - niejaki Hała właśnie. Otóż towarzyszący nam owego kwietniowego wieczoru wiking okazał się ex-wodzem Norwegów, który został okryty hańbą i zmuszony do pozbycia się najcenniejszej rzeczy ze swego dobytku - całkiem zgrabnej rudej brody. Co więcej - musiał opuścić na zawsze kraj przodków i udać się na wygnanie za morze.
Smutna to historia, ale wszystkie te nasze domysły były dość nieoficjalne, więc ani na pytanie "dlaczego?" ani "czy aby na pewno?" nie potrafilibyśmy odpowiedzieć z przekonaniem, i choć do tej pory całą opowieść skrywa niechudy całun tajemniczości, to wątpliwości dotyczących drugiego pytania pozbawił nas jeszcze tego samego wieczoru sam bohater tejże historii, zapytany dokąd teraz się udamy.
"Do Gniazda Piratów"

A gdzie wylądowaliśmy to lepiej nie wspominać :D

2 komentarze:

  1. a czemu nie wspominac ze wyladowalismy w pubie dla gejow?
    nie wspominac nalezy tylko, ze jak poszliscie zostalem tam sam i pilem z gejami :P
    ha-ał-son

    OdpowiedzUsuń
  2. ściśle rzecz biorąc to był lokal dla lesbijek, przynajmniej jeśli wierzyć słowom zdegenerowanego wikinga i pijanej barmanki... a kogo ty tam poznałeś to już twoja sprawa ;P

    bo wiesz - lokal dla gejów to inna przygoda, inny przewodnik =D

    OdpowiedzUsuń