piątek, 3 kwietnia 2009

Die Statistik zeigt...

Tekst dedykowany Giovanniemu - wielkiemu fanowi włoskiej piłki, co nietrudno po samej ksywie odgadnąć...

Włoska piłka (klubowa, reprezentacyjna trzyma się póki co całkiem nieźle) osiągnęła dno. A przynajmniej jest na najlepszej drodze ku temu.
Wydawałoby się, że w tym roku włoskie drużyny są naprawdę potężne, i te grające w Lidze Mistrzów (Inter, Juventus, Roma) i te w Pucharze Uefa (Fiorentina, Milan, Samdoria i Udinese). Same mocne marki.
Inter trzy razy z rzędu wygrywał Serie A, jednak gdy trenerem był Mancini, w Lidze Mistrzów nie dochodzili dalej niż ćwierćfinał. Przed tym sezonem na San Siro sprowadzono jednak Jose Mourinho - człowieka, który ma w europejskich pucharach duże doświadczenie zdobyte w Chelsea, a co ważniejsze, który już raz - jako trener Porto - Ligę Mistrzów wygrał.
Juventus zaraz po powrocie z karnego pobytu w Serie B wywalczył udział w LM i, co lepsze, dwa razy pokonał w grupie Real.
Roma - teoretycznie najsłabsza z włoskich drużyn w CL - cały czas bez klasowego napastnika (bo forma Vucinica to loteria), ze zdziesiątkowanym składem, z wiecznie kontuzjowanym liderem Tottim i co najważniejsze - grająca w Serie A tak w kratkę jak spódnica Szkota.
Fiorentina - grupa z Lyonem i Bayernem okazała się dla nich za mocna. Dwaj najważniejsi piłkarze - duet napastników Gilardino - Mutu wciąż na zmianę narzekał na urazy, ale nie zmienia to faktu, że Viola była teoretycznie jedną z silniejszych ekip w PU.
Sampdoria i Udinese - dwie najsłabsze drużyny z Półwyspu Apenińskiego, choć obie z mocnym atakiem - Cassano u Sycylijczyków i Quagliarella z Di Natale w Pasach. Udinese trafiło na Lecha, wydawało się, że Poznaniacy mają szczęście. Wiadomo, można było wylosować łatwiejszego rywala, ale piłkarzom z Udine wybitnie w tym sezonie w lidze nie szło.
I ostatnia drużyna - Milan. Milan, który skład ma na walkę o finał Ligi Mistrzów a zajął na koniec poprzedniego sezonu tylko piąte miejsce i zmuszony był grać w Pucharze Uefa. Oczywiście będąc głównym faworytem do zdobycia trofeum.
Efekt jest taki, że na siedem drużyn z Italii przeszło dalej (i to dość fartownie) tylko... Udinese.
Makaronowa katastrofa!

Kiedy się ta równia pochyła zaczęła? Przejrzałem rozgrywki Ligi Mistrzów od początku jej istnienia (1991 rok) i wygląda to mniej więcej tak:
[para finałowa: zwycięzca - przegrany]
1992 Barcelona - Sampdoria
1993 Marsylia - Milan
1994 Milan - Barcelona
1995 Ajax - Milan
1996 Juventus - Ajax
1997 Borussia - Juventus
1998 Real - Juventus
1999 Manchester - Bayern
2000 Real - Valencia
2001 Bayern - Valencia
2002 Real - Leverkusen
2003 Milan - Juventus
2004 Porto - Monaco
2005 Liverpool - Milan
2006 Barcelona - Arsenal
2007 Milan - Liverpool
2008 Manchester - Chelsea

Na uwagę zasługuje jedna rzecz - Do roku '99, czyli do pamiętnego finału Manchesteru z Bayernem, zakończonego 2:1, gdzie Anglicy strzelili obie bramki w doliczonym czasie gry, co roku w finale występowała włoska drużyna. Można więc śmiało powiedzieć, że w tym czasie włoska piłka dominowała w Europie. Próżno szukać jednak drużyny z Italii w finale LM w kolejnych czterech edycjach (ba, tylko jeden Juventus doszedł raz do półfinału).
A nałożyło się to z okresem, kiedy do Ligi Mistrzów dopuszczono nie tylko mistrzów, ale także viceliderów najsilniejszych lig, a w końcu nawet zespoły z trzeciego i czwartego miejsca.
Skrzętnie wykorzystali to Hiszpanie, którzy w latach 2000-02 mieli dwa razy dwie drużyny w półfinałach a raz nawet trzy - w 2000 mieliśmy pierwszy finał, w którym spotkały się dwa zespoły jednego kraju (Real - Valencia).
Co było przyczyną takiej ogromnej, ale też nagłej dominacji hiszpańskiej piłki? Ogromne pieniądze. To wtedy Barcelona zaczęła masowo skupować Holendrów (to co robi Real dziś) a Real wydawał niebotyczne pieniądze na wykupywanie najlepszych (a przynajmniej najbardziej medialnych) piłkarzy z innych klubów - pierwsze z brzegu przykłady to Figo, Zidane, Ronaldo i Beckham. Hiszpańskie kluby do dziś mają przez to ogromne długi.
Tak więc przez cztery lata włoska piłka spała snem głębokim, ale kontra, którą drużyny Serie A przeprowadziły w 2003 była naprawdę imponująca. Powtórzyły one wyczyn Hiszpanów z 2000 roku wprowadzając do półfinałów również trzy zespoły (Milan, Juventus, Inter).
I tak naprawdę to tutaj kończy się okres hegemonii włoskiej piłki, ale także hiszpańskiej. Od tej pory na szczyt zaczęły wypływać angielskie drużyny. Powód ten sam co w Hiszpanii chwilę wcześniej - pojawienie się przeogromnych pieniędzy w klubach - Abramowicz w Chelsea, firmy telekomunikacyjne i ubezpieczeniowe pakujące pieniądze w Manchester, amerykańskie koncerny w Liverpoolu czy od niedawna rozrzutni szejkowie w City (choć tym do LM to jeszcze sporo brakuje).
No i skutkiem tego od 2004 roku mamy co edycję przynajmniej jedną drużynę angielską w półfinale, od 2005 corocznie w finale gra reprezentant Premier League, w dwóch ostatnich edycjach LM do półfinału dochodziły po 3 zespoły z Wysp, a w 2008 doszło do pierwszego angielskiego finału. W tym roku jest szansa na kontynuację passy, bowiem w ćwierćfinałach mamy aż 4 angielskie zespoły.

Tak to mniej więcej się prezentuje. Ale spójrzmy na to pod innym kątem
Statystyka jest narzędziem, za pomocą którego można udowodnić każdą rzecz, ale zrobię tu zestawienie trzech najmocniejszych lig: angielskiej, hiszpańskiej i włoskiej - kolejność alfabetyczna ;)
Za wygranie LM przez swojego reprezentanta dana liga dostaje 5 punktów, za zajęcie drugiego miejsca 3 a za odpadnięcie w półfinale 1. (Pucharu Uefa nie biorę pod uwagę, ponieważ kolosalnie stracił na znaczeniu odkąd w LM gra po kilka zespołów z jednego kraju, a bez sensu byłoby branie pod uwagę tylko wyników z początku lat dziewięćdziesiątyuch)

Włosi 44 punkty
Hiszpanie 38
Anglicy 32

Tak więc jak widać Anglia nadrabia jak może, ale jeszcze trochę minie nim zdystansuje osiągnięciami pozostałą dwójkę.
Za to kolejność wygląda zupełnie inaczej jeśli weźmiemy pod uwagę tylko ostatnich pięć lat:

Anglicy 24
Włosi 9
Hiszpanie 8

Zgodnie z tym co pisałem wyżej, w ostatnich latach Anglicy są niepodzielnymi władacami Ligi Mistrzów. Włochom punkty nabijał głównie Milan, a Hiszpanom Barcelona.
Patrząc na te tabelki może zdziwić, że hiszpańskie zespoły, choć naszpikowane gwiazdami jak żadne inne, mimo trzyletniego okresu dobrej passy, w zasadzie za dużo nie zdziałały.
Ale z tym też nie jest tak do końca - jeśli weźmiemy pod uwagę tylko zwycięstwa w Lidze Mistrzów, to właśnie Primerea Division będzie na szczycie podium:

Hiszpanie 5 (3 Real, 2 Barcelona)
Włosi 4 (3 Milan)
Anglia 3 (2 Manchester)

A skoro już rozpatrujemy różne warianty, to zerknijmy na tabelę jeśli pod uwagę weźmiemy sam udział w finale, już bez rozróżniania kto wygrał:

Włosi 11
Hiszpanie 7
Anglicy 6

Wnioski każdy wyciągnie własne ;)

Inne ligi, których reprezentanci mieli coś do powiedzenia w Lidze Mistrzów to niemiecka, holenderska, francuska i portugalska. W 2004 roku doszło jedyny raz jak dotąd w historii Champions League do finału, w którym nie grałaby drużyna z żadnej z wielkich lig. Porto wygrało wtedy z Monaco...

1 komentarz:

  1. Tylko po co pisac o cieniasach?
    Ale stwierdzenie, ze "Dżi" lubi wloska pilke jest w sam raz na 1 kwiecien :)

    OdpowiedzUsuń