niedziela, 31 maja 2009

Detroit? Destroy it!

Bardzo fajny tekst o tegorocznej rywalizacji w finale NHL.

Gdy w sesji zimowej jeszcze (jak to dawno!) ostatni raz paraliśmy się z Giovannim bukmacherką (a był to jeszcze sezon zasadniczy), szczególnie dobrze życzyłem czterem drużynom. Detroit Red Wings, Anaheim Ducks (choć ci dość nieudolni byli), Boston Bruins i Pittsburgh Penguins.
Kto by przypuszczał, że ci pierwsi i ostatni spotkają się w finale. No, może ci co mają o tej lidze jakieś zielone pojęcie... Albo ci co myśleli, że co roku grają te same drużyny bo to powtórka z '08.
I choć jestem w tym duelu za Pingwinami, to stawiałbym wczoraj zdecydowanie na niepokonane u siebie Skrzydła. Ale nie postawiłem... a rację miałem - wygrały, o! W każdej tercji aplikując po brameczce.

A skoro już weszliśmy na ten grząski typerski grunt, to się pochwalę nie lada skillem - 12 meczów rozdzielić na 3 kupony tak, żeby żaden z nich nie wszedł przy 3 nietrafionych typach ^_^



















Z takim szczęściem w hazardzie powinienem odnaleźć już dawno miłość życia i być w małżeństwie z nielichym stażem...

A dziś z kolei potwierdziła się moja teoria, że jednak Serie A to najlepsza liga do stawiania. Kolejno wygrywali: Inter, Juventus, Milan, Roma, Udinese, Genoa. Easy...

Statystyka dzika - suplement

Sezon piłkarski oficjalnie zakończony - jedne drużyny dokonały w ostatnich kolejkach niemożliwego, inne na finisz się sfrajerzyły po maxie.
Ja jednak powrócę do rankingu, który spreparowałem... tfu, zrobiłem przed półfinałami - czas na uaktualnienie:

Za wygranie LM przez swojego reprezentanta dana liga dostaje 5 punktów, za zajęcie drugiego miejsca 3 a za odpadnięcie w półfinale 1.

Włosi 44 punkty
Hiszpanie43
Anglicy 37

jeśli weźmiemy pod uwagę tylko zwycięstwa w Lidze Mistrzów:


Hiszpanie 6 (3 Real, 3 Barcelona)
Włosi 4 (3 Milan)
Anglia 3 (2 Manchester)

sam udział w finale, już bez rozróżniania kto wygrał:

Włosi 11
Hiszpanie 8
Anglicy 7

Nigdzie się kolejność nie zmieniła póki co, trzeba poczekać ;)



środa, 27 maja 2009

B jak Barca , L jak LM

za zczuba.pl:
Wygra Barcelona, bo:
1. Leo Messi prowadzi w klasyfikacji strzelców (osiem bramek), Xavi prowadzi w klasyfikacji asyst (sześć), a Barcelona zdobyła w tym sezonie Ligi Mistrzów najwięcej bramek - 30.
2. W ostatnich pięciu meczach z angielskimi zespołami Barcelona straciła tylko dwie bramki.
3. Jeszcze nigdy w historii Ligi Mistrzów nie zdarzyło się, żeby jakaś drużyna obroniła tytuł. Trzykrotnie zwycięzcy w następnym sezonie dochodzili do finału (Milan w 1995 r., Ajax w 1996 r. i Juventus w 1997 r.) i za każdym razem przegrywali.
4. W ostatnich trzech finałach Ligi Mistrzów przegrywały angielskie zespoły.
Wygra Manchester, bo:
1. Manchester w finale Ligi Mistrzów i Pucharu Europy grał trzykrotnie. Za każdym razem wygrywał. Barcelona z pięciu finałów wygrała tylko dwa.
2. W europejskich pucharach Manchester trzykrotnie spotykał się z Barceloną w fazie pucharowej. Za każdym razem wygrywał rywalizację.
3. Barcelona w ostatnich ośmiu meczach przeciwko angielskim zespołom wygrała tylko raz.
4. Manchester nie przegrał w ostatnich siedmiu meczach z hiszpańskimi zespołami.
Posiedzimy dziś sobie, bo:
1. W ostatnich ośmiu finałach Ligi Mistrzów czterokrotnie o zwycięstwie decydowały karne.

Statystyki i manipulowanie nimi <3
Zwłaszcza czwarty punkt za Katalończykami...
58% kibicuje Barcelonie ale aż 55 stawia na Manchester. A co z wiarą?
Precz angielskiej dominacji... choć chwila - angielskiej? Spoza Anglii są właściciele klubów, trenerzy i piłkarze! Ilu Anglików gra w Chelsea? Ilu w Liverpoolu czy Arsenalu... choć fakt, że Czerwone Diabły na ich tle wypadają wzorowo...
Spotykają się zdecydowanie dwie najlepsze drużyny tego sezonu - jedna z fenomenalną obroną ale i potężnymi atutami z przodu, druga grająca futbol ultraofensywny przy tym (a nie zawsze to idzie w parze) nad wyraz skuteczny.
To będzie też pojedynek dwójki najlepszych chyba w tej chwili piłkarzy - Messi vs. Ronaldo, toteż widać, że jak przystało na mecz będący zwieńczeniem piłkarskiego sezonu, ma on szansę być dobry jak Gandalf.

Pod względem kibicowskim to był dobry tydzień - Widzew zapewnił sobie powrót do Ekstraklasy, Legia straciła szanse na majstra ;] więc niech jeszcze tylko zwycięży piękno futbolu - czytaj: visca el Barca

po meczu:
Ha, Barca zmiotła. Xavi w tej edycji LM miał najwięcej asyst, Messi goli - toteż i w tym meczu zrobili akcję gdzie dodali sobie w swoich klasyfikacjach po oczku. No i te kiwki Iniesty!

5 ciekawych (w miarę) faktów:
- już w 2 minucie Barca mogła mieć po meczu, ale tak to już jest jak się zapatrzy na Real i też chce się mieć w bramce wychowanka mimo, że nie umie grać
- wreszcie można było zobaczyć Xaviego robiącego wślizg ;)
- Messi strzelający angielskiej obronie z główki!!!
- Guardiola! Gdy po paru kolejkach Barca była w środku tabeli i przegrała rewanż (choć był to mecz o nic) w Krakowie z Wisłą sporo kibiców Dumy Katalonii zaczęło żałować, że sterowanie taką kolosalną maszyną powierzono debiutantowi. A on na końcu sięgnął po wszystko - Puchar Króla, Mistrzostwo i Ligę Mistrzów. Masakrując po drodze Real!
- Czy dla Barcelony może być coś jeszcze piękniejszego? Tak, zwycięstwo w LM za rok. Będzie wtedy pierwszą drużyną, która obroniła tytuł. A poza tym... za rok finał Ligi Mistrzów jest na Santiago Bernabeu w Madrycie :D

wtorek, 5 maja 2009

Jak Hiddink mieć swój własny świat. I osiągi.

Do końca sezonu zostało jeszcze ładnych parę kolejek a w najsilniejszych ligach już pozamiatane.
Interowi i Barcelonie tylko inwazja wikingów może odebrać mistrzostwa.
W nieco tylko mniej pewnej sytuacji są Manchester i Porto. Alkmaar już oficjalnie jest mistrzem Holandii.
Walka do końca będzie trwała co prawda w Niemczech, Francji, Belgii, Szkocji czy też Polsce, ale... kogo obchodzą te ligi? ;)
Tak więc jedyną szansą na emocje pozostaje Liga Mistrzów. Trzeci raz z rzędu 3 angielskie zespoły. Oby wygrał ten nieangielski. Jak dwa lata temu Milan.

A tymże nieangielskim klubem w tym sezonie jest (jak i w poprzednim zresztą) Barcelona.
I choć osobiście wybitnie nie lubię zarozumiałych Eto i Henry'ego, nie sposób nie być pod wrażeniem techniki jaką dysponuje każdy piłkarz tej ekipy (no, może prócz Gudjonsena) i, co ważniejsze, jak ją ci gracze wykorzystują. Sto podań wymienionych w ciągu minuty na dwóch metrach kwadratowych przy pięciu przeciwnikach? Proszę bardzo, tak gra Blaugrana (tylko nieco przerysowane ^^)
Kto oglądał sobotnie Gran Derbi, ten przyzna mi rację. Barca, mimo, że przegrywała już po paru minutach, ostatecznie zmiażdżyła Galacticos. W okrutnym, acz pięknym stylu. A gdyby Messi był jeszcze skuteczniejszy, to ósemka z tyłu byłaby madryckim minimum. No ale wtedy nawet Bóg musiałby powiedzieć "Lionel jest przepakowany".
Piękny obrazek z tego meczu - dwaj wielcy piłkarze, ikony swoich drużyn, oddani jednemu klubowi. Rzadkość heutzutage:
Do LM wracając - marzy mi się finał Barcelona - Arsenal, ale szanse na to są małe jak Liechtenstein. Manchester po wygranej w pierwszym meczu raczej może spać spokojnie. A Barcelona by móc wziąć rewanż na Czerwonych Diabłach za rok poprzedni, musi najpierw uporać się z Chelsea. A konkretniej z Hiddinkiem. Przed pierwszym meczem trener Niebieskich powiedział (wypowiedź arogancka a la Mourinho), że rozegrał już to spotkanie w głowie i dwa razy wygrał. Najwyraźniej oszukiwał, bo na boisku był remis, ale dobrze mieć swój świat - fantazja to wspaniała rzecz.
Chelsea nie wygrała,ale osiągnęła na Camp Nou dość korzystny wynik. Gdyby zagrała otwartą piłkę, mogłaby skończyć jak Real. Hiddink jednak ustawił swoich jedenastu graczy na własnej połowie, większości przy tym zakazując jej opuszczać, przez co mecz był dość nudnawy, ale Holender swój cel osiągnął. Wszyscy mówią, że jutro będzie musiał zagrać odważniej, ja mam co do tego pewne obawy, ale zobaczymy.
Visca el Barca!

Przy okazji Barcelona to chyba rzeczywiście nie tylko niezwykły klub, ale i miasto z duszą. Czy to oglądam film, czy czytam książkę, gdzie fabuła dzieje się w stolicy Katalonii, miasto ucieka z tła i staje się jednym z bohaterów. Pierwszego planu dodajmy.
Więc niech jutro Messi będzie Gaudim murawy!

Ten uścisk dłoni był bezcenny. Choć wolałbym, żeby był cenny

- niejedna sarna o tym coś wie
- ale takich saren jest coraz mniej, więc może należałoby powiedzieć jedna sarna?
- jedna jest dość nieprecyzyjne, bowiem rodzi się pytanie, która jedna?
- niejedna tym bardziej, bo rodzi się pytanie, która jedna nie...

Autor dialogu - Życie

Wyciągnięcie meczu z Giovannim na 3:2 w ping-ponga ze stanu 0:2 przy (niemałej) pomocy Dzikiej Mgły - bezcenne
Usłyszenie wypowiedzianych z przekonaniem słów Świeżaka (opatulonego w dwa koce, leżącego na trawniku w pobliżu grilla a nieco dalej monopolowego i pizzerii) "Myślę, że mógłbym tu przetrwać. Nie ma problemu" - bezcenne (tym bardziej, że jego ton wskazywał, iż znajduje się w sercu najdzikszej dżungli)
Mina prowadzącego, po pokazaniu mu przykładów (w książce dość poważanej w półświatku konstruktorów) potwierdzających mą tezę , gdy nieco zmieszany stwierdził "dla mnie to są jakieś dzikie rysunki" - bezcenne
Dialogi z Giovannim w tramwaju o zwyczajach wikingów i wymiarowaniu saren ;) podczas gdy z dezaprobatą (ale też i pewnym zainteresowaniem) gapi się na nas połowa mpk-userów - bezcenne

I retrospekcja na koniec:
dawno dawno temu, jakiś miesiąc mniej więcej, pyta się nas znajomy wiking podczas nocnego wczesnowiosennego tournee po ŚRD:
"Znacie kogoś z Norwegii?"
"Tylko wodza Norwegów" wyjaśnił pospiesznie Hała
Wiking przez resztę wieczoru pozostał nostalgicznie wręcz zamyślony
(a typowa dla jego szczepu agresja mogłaby by się okazać pomocna w kontaktach z teksańskimi strażnikami spisującymi nas tamtej nocy), gdy tymczasem nasza dwójka odgadywała jego mroczne przygody. Wnioskiem wysnutym zręcznie ze sposobu bycia wikinga było zrozumienie, jakiej niezręczności słownej żeśmy się dopuścili. A konkretnie Tytan Niezręczności Słownych - niejaki Hała właśnie. Otóż towarzyszący nam owego kwietniowego wieczoru wiking okazał się ex-wodzem Norwegów, który został okryty hańbą i zmuszony do pozbycia się najcenniejszej rzeczy ze swego dobytku - całkiem zgrabnej rudej brody. Co więcej - musiał opuścić na zawsze kraj przodków i udać się na wygnanie za morze.
Smutna to historia, ale wszystkie te nasze domysły były dość nieoficjalne, więc ani na pytanie "dlaczego?" ani "czy aby na pewno?" nie potrafilibyśmy odpowiedzieć z przekonaniem, i choć do tej pory całą opowieść skrywa niechudy całun tajemniczości, to wątpliwości dotyczących drugiego pytania pozbawił nas jeszcze tego samego wieczoru sam bohater tejże historii, zapytany dokąd teraz się udamy.
"Do Gniazda Piratów"

A gdzie wylądowaliśmy to lepiej nie wspominać :D