czwartek, 11 listopada 2010

Rzędy liter idą wolno na pogrzeb...


Biały pokój, biel zimna jak śnieg,
świat szary jakby stare fotografie
pukały do dzisiaj, weszły w próg jutra,
kolor oddały wczoraj po drugiej stronie lustra.
Ty na skraju łóżka, na skraju wyczerpania.
Na barkach próżnia siada, nakręca dramat,
pyta o datę końca, chcesz końca, tak?
Zdążyłeś zobaczyć jak wygląda świat.
Mentalnych krat nie gryzą sny, ich nie ma,
grawitacją w twarz śmieje się ziemia.
W głowach karnawał, na łąkach trawa z wiatrem,
lecisz przy brawach, które były tak ważne.
EKG znaczy życie, boisz się pionowych linii.
Co znaczy życie, co znaczą filmy?
Ludzie w fartuchach jak duchy krążą smutni
i tylko respirator mówi: ten świat jest sztuczny (...)
Najtrudniejsza z partii, które rozgrywał świat.
Będąc chwilę na podium, jak Akiba Rubinstein,
możesz umrzeć, zapomniany jak on, samotny,
skończyć na dnie - dosłownie i w przenośni.
Gra z życiem, ból to mentor, nauczyciel.
Memento mori, mówi ci sam Lucyfer.
Sny odejdą w glorii, patrz na szachownicę,
nie trać kontroli, chaos się rodzi z krzykiem.
Raca - Respirator


Panie Fischer, karmię ciszę. Szach!